Strona główna
  Życiorys

  Pisma ks. Ziei
  Relacje
  Artykuły
  Wydarzenia
  Kwartalnik
  Kontakt >>>
  


  


  

Zdzisław Szuba
Dla nas - po prostu ksiądz Jan Zieja

W pośmiertnym wspomnieniu o księdzu Janie Ziei pragnęłoby się użyć jakiegoś szczególnego określenia tej tak wielkiej Postaci w życiu naszego Kościoła i narodu - naszego patriarchy. Najwłaściwsze, i jakże zgodne z naszymi tradycjami, pozostanie jednak po prostu to określenie - ksiądz.

Pisał o sobie w książce "Życie religijne", wydanej przez Warmińskie Wydawnictwo Diecezjalne, książce dedykowanej... Bogurodzicy Dziewicy Bogiem Sławionej Maryi... Królowej Polski: "Jestem człowiekiem, jestem Polakiem, jestem chrześcijaninem (...) Imię moje człowiek. Nie jestem na ziemi sam. Podobnych do mnie są miliony. Jestem jednym z wielkiej rodziny, której na imię: ludzkość. Z ludzkością łączę się przez swą rodzinę i przez swój Naród (...) Kocham mój Naród, kocham Polskę (...) Ja i moja rodzina i cały nasz lud i cała ludzkość należymy do Boga: jesteśmy drobniutką cząsteczką wielkiego Bożego Królestwa (...) Królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości, pokoju. Królestwo to założył na ziemi Jezus Chrystus. Jestem Jego wyznawcą (...) członkiem świętego, powszechnego Chrystusowego Kościoła".

Przez to wyznanie trzeba właśnie patrzeć na życie i dzieło ks. Jana Ziei.

Przyszedł na świat w ubogiej wiejskiej rodzinie 1 marca 1897 roku we wsi Ossa w ziemi opoczyńskiej. Jego proboszcz z Odrzywołu, ks. Antoni Aksamitowski pomagał w kształceniu zdolnego chłopca, a gdy sam poszedł na zesłanie, opiekę nad nim przejął jego brat, proboszcz z Lelowa. Ojciec Janka odumarł go, gdy miał 10 lat. Uczył się w gimnazjum Wielopolskiego w Warszawie. Za dobrą naukę był zwolniony z opłat. Należał do uczniowskich kółek samokształceniowych, był członkiem tajnego zespołu harcerskiego. Kolportował tygodnik "Lud Polski", od roku 1915 należał do Narodowego Związku Chłopskiego, pełniąc nawet funkcję "wójta" tej organizacji na powiat opoczyński. Chciał zostać nauczycielem w rodzinnej wsi. Matka skłoniła go jednak do dalszej nauki. Wstąpił do swego diecezjalnego seminarium w Sandomierzu.

Święcenia kapłańskie otrzymał z rąk biskupa sandomierskiego Mariana Ryxa 5 lipca 1919 roku. Był krótko wiejskim wikariuszem w Drzewicy. Ordynariusz wysłał go na studia, na odrodzony na Uniwersytecie Warszawskim Wydział Teologiczny. Działał w Akademickim Związku Młodzieży Ludowej. W roku 1920 wraz ze wszystkimi studentami UW wstępuje do Wojska Polskiego, by bronić kraju przed nawałą bolszewicką. Jako kapelan 8 Pułku Piechoty Legionów uczestniczył w krwawej bitwie pod Brzostowicą Wielką, później na Wileńszczyźnie, gdzie odznaczony został Krzyżem Walecznych. Po wojnie powrócił na studia w Warszawie, po których był wikariuszem i katechetą w Radomiu, Zawichoście i Kozienicach.

Wobec wielkiej potrzeby duszpasterzy katolickich na polskich kresach wschodnich, ks. Zieja zgłasza się w roku 1928 do diecezji pińskiej. Ówczesny ordynariusz sługa Boży bp Zygmunt Łoziński powierzył mu opiekę nad parafią Łahiczyn. Od roku 1930 kierował w Pińsku Akcją Katolicką i diecezjalną Caritas. Odbywając dalsze specjalistyczne studia w Warszawie, współpracował w Laskach ze sługą Bożą matką Różą Czacką. Po powrocie do Pińska był wykładowcą w miejscowym wyższym seminarium duchownym. Podejmuje tu też aktywną współpracę z dziełem bł. Urszuli Ledóchowskiej, której zgromadzenie prowadzi znany ośrodek na Polesiu, w Mołodowie.

Oddaje się z pasją nauczaniu dzieci nie tylko polskich, lecz i białoruskich z zakresu programu gimnazjum oraz w niedzielnym Uniwersytecie Ludowym. Opiekuje się budową kościoła w Motolu.

W marcu 1939 powołany został na kapelana w 84 Pułku Strzelców Poleskich stacjonującym na zachodniej granicy. Wraz z żołnierzami dostaje się w Modlinie do niewoli niemieckiej. Na polecenie dowództwa ucieka, by zająć się rannymi. Przebywając w czasie okupacji w Laskach, włącza się w pracę konspiracyjną. Był kapelanem przy Komendzie Głównej AK, naczelnym kapelanem Szarych Szeregów, a także od 1944 roku kapelanem przy Głównej Komendzie Batalionów Chłopskich. Podczas powstania kapelan pułku "Baszta". Ranny w nogę, przeszedł obóz w Pruszkowie. Po ucieczce podejmuje w ostatnich miesiącach wojny pracę duszpasterską, towarzysząc w przebraniu zwykłego robotnika Polakom wywiezionym na przymusowe roboty i do obozów niemieckich na Warmii i Pomorzu. Tam podjął pracę duszpasterską za poradą kardynała Adama Sapehy. Pisał o tych doświadczeniach polskiego kapłana na ziemiach odzyskanych w jednym z pierwszych numerów naszego pisma, "Słowa Powszechnego". To na terenie jego parafii środowisko tygodnika "Dziś i Jutro" organizowało swe obozy szkoleniowe. Znana była jego inicjatywa powołania w Słupsku zaraz po wojnie Domu dla Samotnych Matek.

W roku 1949 Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński powołuje go do pracy w Warszawie. Pracował w parafiach na Woli, na Jelonkach, a następnie był kapelanem przy kościele ss. wizytek na Krakowskim Przedmieściu. Dojeżdżał z wykładami do seminarium w Drohiczynie. Od roku 1959 zamieszkał jako rezydent w domu sióstr urszulanek szarych na ul. Wiślanej w Warszawie. Jest cenionym rekolekcjonistą. Zajmuje się pracą pisarską. Opracował i wydał katechizm. Przetłumaczył z języka szwedzkiego książkę Daga Hammerskjoelda "Drogowskazy" (dwa wydania w "Znaku"). Gromadził materiały dotyczące sługi Bożego bpa Z. Łozińskiego. W latach 1976-1980 był aktywnie zaangażowany w prace Komitetu Obrony Robotników, w tworzenie się "Solidarności".

Przy tej wielkiej pasji społecznej działalności był przede wszystkim kapłanem wielkiej modlitwy, życia kontemplacyjnego.

Interesował się bardzo życiem Kościoła za naszą wschodnią granicą. Byłem świadkiem niezwykłej sceny, kiedy ks. Zieja niczym patriarcha z długą siwą brodą udzielał swego błogosławieństwa neoprezbiterowi z Polesia, w konspiracji przygotowanemu do kapłaństwa, ks. Franciszkowi Szczehorskiemu, obejmującemu w roku 1990 parafię w Łahiczynie. Tej parafii ks. Zieja przekazał swój krzyż otrzymany z Ziemi Świętej na jubileusz 70-lecia kapłaństwa.

W swym testamencie ks. Zieja prosi, by podczas jego Mszy św. pogrzebowej była tylko modlitwa o niego, o pokój między narodami całego świata, a szczególnie o jedność braterską Polaków, Litwinów, Białorusinów i Ukraińców.


Zdzisław Szuba. "Dla nas - po prostu ksiądz Jan Zieja". "Słowo Powszechne" 22.10.1991

Koszalin 2005 |www.zieja.ovh.org| Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek