Strona główna
  Życiorys

  Pisma ks. Ziei
  Relacje
  Artykuły
  Wydarzenia
  Kwartalnik
  Kontakt >>>
  


  


  

Abp Józef Życiński
Arcydzieła Bożego stworzenia

Pan mnie stworzył, swe arcydzieło, zanim ziemia powstała. Drodzy Bracia i Siostry! Te słowa, które otwierały dziś pierwsze czytanie, odnosi Kościół do Maryi jako Tej, która w szczególny sposób jest arcydziełem Bożym dzięki wolności od grzechu. Przychodzimy do Maryi, wpatrujemy się w Jej Matczyne oczy po to, by w naszych sercach rzeźbić Boże arcydzieło duszy wrażliwej, szlachetnej, pięknej. W świecie pełnym krzyku i brzydoty, gdzie tyle zła i mroku, naszym szczególnym zadaniem jest - w takich wspólnotach modlitwy jak dziś - kształtować w duszy Boże arcydzieło. Po to idziemy do świątyni, po to spieszymy do kościoła wśród wiosennej chlapy i błota, ażeby nie zważając na to, co zewnętrzne, mieć serce ukierunkowane ku Chrystusowi i rzeźbić w naszym sercu, w naszej rodzinie i w naszej parafii dzieła Bożych artystów, którzy nie zniechęcą się tym, co złe i brzydkie, ale będą twórcami wielkich arcydzieł. Ten świat arcydzieł tak daleko odbiega od naszej codziennej prozy, wyścigu z czasem, trosk i niepokojów. Ale przecież treść Ewangelii również odbiega od wzniosłych słów. (...)

W świecie, w którym tyle zgrzytu, tyle zgiełku, tyle zagubionych dusz, potrzeba nam tego maryjnego stylu, potrzeba nam troski o te arcydzieła Boże, które winniśmy realizować w naszym życiu. Nieraz nie dochodzimy do poziomu arcydzieł, bo zatrzymujemy się na tym, co bolesne, co pesymistyczne, co niepokojące. A trzeba nam pamiętać, że - tak, jak Maryja mamy nieść nadzieję, radość i pokój, by przemieniać pejzaż zimowy w horyzont Bożej wiosny. Znamienne jest, że nawet w bardzo odległych od Boga i zlaicyzowanych środowiskach pojawiają się ludzie, którzy żyjąc Ewangelią potrafią przemienić pejzaż. We Francji w ciągu ostatnich dni przeprowadzono swoisty ranking popularności, stawiając pytanie: kogo uważasz za największego Francuza, za najlepszego reprezentanta kultury francuskiej. Pośród zgłoszonych polityków, uczonych, piosenkarek i aktorów na pierwszym miejscu znalazło się nazwisko ojca Piotra, który ongiś przyjeżdżał do podlubelskiej Krężnicy, do ośrodka Emaus, stworzonego tam dla bezdomnych. Ojciec Piotr miał pseudonim "kapelana łachmaniarzy". Obchodził ulice, pochylał się nad biedotą, troszczył się o tych, którzy nie mieli domu i potrzebowali wsparcia. Dla nich tworzył wspólnoty, jednocząc ich wokół dobra. Dziś jego nazwisko pojawia się obok nazwiska Marii Curie Skłodowskiej czy generała DeGaulle'a, natomiast wśród piętnastu najpopularniejszych Francuzów nie ma Napoleona. To są przedziwne dzieła Boże, które nieraz trudno zrozumieć, kiedy patrzy się na tych buńczucznych polityków, którzy sądzą, że ich siła i ich program uszczęśliwi ludzkość. Tymczasem w kraju, który przeżywa różnorakie lęki przed obecnością Kościoła w życiu publicznym, przykład prostego zakonnika, który niesie Ewangelię na ziemię pozbawioną miłości, jest rozumiany przez zlaicyzowane społeczeństwo. To są te Boże arcydzieła, które trzeba nam odczytywać. Każdy z was jest przez Chrystusa zamierzony jako takie arcydzieło. Jesteście Bożym listem do świata, który przeżywa kryzysy i nie potrafi odnaleźć swojej tożsamości. Jak Maryja musimy przekształcać zwyczajną wodę codziennych trosk w wyborne Boże wino, które będzie się jawić jako zapowiedź innego świata. (...)

Wiemy jednak równocześnie, że w świecie, gdzie żyjemy, ci którzy naśladują Maryję często bywają spychani na margines, bo tutaj liczą się głośne komisje, politycy obiecujący natychmiast złote góry, ludzie mediów, potrafiący to, co nieefektowne przedstawić w efekciarski sposób. Wtedy może się rodzić pokusa, by do Kościoła wprowadzić atmosferę krzyku, zgiełku, niepokoju i licytacji. Wtedy, gdy przychodzi taka pokusa, patrzmy na Maryję i naśladujmy Jej styl. Nigdy nie widzimy Jej w życiu zbuntowanej, grożącej pięścią ludziom, mającej pretensje do świata. Cicha i wierna trwa przy krzyżu. Kiedy utrudzona idzie do Elżbiety, śpiewa "Magnificat" - to jest Jej styl. Czasem mogą nas nerwy ponieść, gdy patrzymy na bolesne zjawiska w świecie i będziemy poszukiwać innego stylu. Św. Piotra też poniosły nerwy w godzinie pojmania, wydobył wtedy miecz i uciął ucho sługi, który przyszedł pojmać Jezusa. Wtedy Jezus powiedział: schowaj miecz. Agresja, krzyk, bunt nie jest nigdy chrześcijańską reakcją. Spotykamy ją często w świecie, gdzie żyjemy, ale nie jest to styl Bożych arcydzieł. Dlatego też pamiętajmy, że w szczególny sposób jesteśmy wezwani dobudowania tej kultury życia, której uczy nas Ojciec Święty w papieskim stylu: "Totus Tuus". Cały Twój. Tym stylem dobroci, łagodności, szacunku dla człowieka możemy znacznie głębiej przemienić świat, niż reklamowym krzykiem, politycznym przetargiem, niż układami i agresją. Bądźmy budowniczymi kultury życia w świecie, gdzie przedstawiciele niektórych partii gubią się, nie potrafią naśladować Maryi - my ukazujmy ten styl, którego nauczała nas swoim zachowaniem na godach w Kanie. Pochylajmy się nad ludzką biedą, umiejmy wyrażać solidarność z cierpiącymi, nie pozwólmy, by do naszych świątyń i naszych wspólnych modlitw wdarła się atmosfera licytacji politycznych, kto z nas jest najlepszym patriotą; nie pozwólmy, by dzielić ludzi w Kościele na gorszych i lepszych, "postępowszych" i zacofanych. Tego typu oceny może podejmować tylko Pan Bóg. Nikt z nas nie jest upoważniony do tego, by stawiać się nad swoim bratem i uważać za kogoś lepszego. Delikatność Maryi musi udzielić się nam wszystkim, by można w nas poznać prawdziwych wyznawców Chrystusa i prawdziwych czcicieli Jego Matki. Właśnie taki styl długofalowo oddziałuje, kształtuje piękne dusze i wyzwala to piękno dusz. Pamiętam, jak na progu mej kapłańskiej posługi w 1973 r. przyjąłem wakacyjne zastępstwo u Sióstr Wizytek w Warszawie i tam patrzyłem na styl kapłańskiego posługiwania trzech księży, z których żyje dziś już tylko jeden. Byli to: ks. Jan Zieja, ks. Bronek Bozowski i ks. Jan Twardowski. Ks. Jan Zieja przed wojną pracował m.in. w pobliskim Radomiu. Znany był z ojcowskiego podejścia do zagubionych osób; mieszkał blisko więzienia i któryś z więźniów na drzwiach domu wydrapał mu napis: tu mieszka dobry ksiądz. A on w swoim otwarciu na zagubionych ludzi ciągle przypominał, że chrześcijanin ma mówić głosem Ewangelii, a nie głosem licytujących się polityków, po których za kilka lat pozostanie tylko smutne wspomnienie. To on, ks. Zieja, należał do Komitetu Obrony Robotników i upominał się o prawa robotników wtedy, gdy wymagało to odwagi. Z tego powodu był szykanowany i cierpiał. To on - mówiły mi dzieci u Wizytek - jak patrzy, to uśmiecha się nie buzią, tylko oczami. W jego oczach maluchy odkrywały jakiś filuterny uśmiech, który wzbudzał zaufanie. A obok niego ks. Bronek Bozowski, którego wychowankowie chcą otworzyć proces beatyfikacyjny, znany był z tego, że spowiadał nieraz do północy zagubione życiowo osoby: "ubowców", narkomanów, dziewczęta z ulicy. Po latach długiej przerwy powracali do domu Ojca, a Bronkowi zostawiali na pamiątkę swoją fotografię. Kiedy umarł, w testamencie nie zostawił nic poza książkami, zniszczoną sutanną i kilkoma tysiącami zdjęć, które były na ścianach w jego pokoiku. Prosił w testamencie, aby zdjęcia tych, których nawrócił, których pojednał z Bogiem, włożono do jego trumny, co też uczyniono. Ks. Jan Twardowski jeszcze żyje, teraz w szpitalu walczy z zapalaniem płuc. Jego książki trafiły pod polskie strzechy w nakładzie blisko dwumilionowym - jest to swoisty rekord świata. Żaden żyjący poeta - może poza językiem angielskim, który jest czytany przez wiele milionów czytelników - nie miał za życia takiego nakładu. Dlaczego ludzie sięgają po te książki i zachwycają się jego wierszami; nawet ci, którzy do kościoła nie chodzą? To właśnie chrześcijańska dobroć i uśmiech ks. Jana - w jego poezji Bóg się uśmiecha, wiersze przynoszą nadzieję, ukazują ten świat wartości, którego brakuje nam w codziennym zagonieniu, w wyścigu z czasem, wśród niepokojów. To jest ten świat, który nam trzeba budować; świat Bożych arcydzieł. Nie zrażajmy się tym, co bolesne i przykre. Zło i dobro zawsze będą wymieszane ze sobą, kąkol będzie wzrastał obok pszenicy. W takie dni, kiedy przychodzi do nas Matka, trzeba przestroić nasze serca na Bożą częstotliwość, trzeba dostrzec to, co dobre i piękne, trzeba pamiętać, że w duszy każdego znas są elementy tego arcydzieła, którego najpiękniejszym obrazem pozostaje Matka Boża. Nie wolno nam się zrażać, nie wolno nam się zniechęcać; trzeba uwierzyć w potęgę dobra, którą możemy wydobywać z naszych dusz; trzeba z nadzieją patrzeć na młode pokolenie - któremu dziękuję, że dziś przyszło tak licznie, że czuje odpowiedzialność za przyszłość tej parafii - i trzeba ufnie robić wszystko, co każe Matka Chrystusa. Zobaczcie, że Matka Boża po tych kilku słowach wyszeptanych do Jezusa: "wina nie mają", nie biega nerwowo, nie panikuje, nie sprawdza, nie bada, kto nie dopatrzył i źle zorganizował; ufa i pozwala, żeby działał Chrystus. To jest styl tych, którzy noszą w duszy Boże arcydzieło. Więc prośmy Ją, żeby wyzwoliła nas z ludzkich lęków i krzyków, żeby nie pozwoliła nam na teren świątyń przenosić politycznych licytacji i tropienia wrogów, żeby nasze serca nastawiła na to, co pełne światła, co niesie w sobie powiew wiosny i żebyśmy budując tę świątynię i ciesząc się tym, co piękne w duszach ludzkich, mogli cieszyć się wzrostem niewidzialnego Kościoła w naszych duszach, kształtować świat Bożych artystów i Boże arcydzieło przekazywać następnym pokoleniom.

Amen.


Homilia abp. Józefa Życińskiego wygłoszona 16 marca 2005 roku, podczas uroczystości nawiedzenia w parafii Świętej Trójcy w Lublinie.

Koszalin 2005 | www.zieja.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek