Strona główna Życiorys Pisma ks. Ziei Relacje Artykuły Wydarzenia Kwartalnik Kontakt >>> |
Rozmowa z ks. Janem Zieją WIĘŹNIÓW ODWIEDZAĆ Pomoc więźniom była jedną z tych inicjatyw społecznych, z którymi zmarły rok temu ks. Zieja identyfikował się szczególnie. Dowodem tego niech będzie tekst poniższej autoryzowanej rozmowy, przeprowadzonej jesienią 1981 r. Od tamtych czasów zmieniło się wiele i w tej dziedzinie, życiem duchowym więźniów zajmują się duchowni i świeccy różnych wyznań, wszystko to jednak jest kroplą w morzu potrzeb. - Mój udział w inicjatywach na rzecz wszystkich więźniów jest wyrazem posłuszeństwa nakazowi Chrystusa, który każe takim ludziom pomagać. Chrystus wymienił ten dobry czyn w swoim opisie Sądu Ostatecznego zawartym w Ewangelii św. Mateusza w rozdziale 25. Widocznie Chrystusowi bardzo zależało na tej grupie ludzi, skoro pozytywny stosunek do nich uczynił jednym z warunków usprawiedliwienia, a zaniedbanie się pod tym względem uznał za jedną z przyczyn odrzucenia: "Pójdźcie błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata. (...) Bo byłem w więzieniu, a przyszliście do mnie. (...) Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, (...) Bo byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście mnie" (Mt 25, 34-43). To jest podstawowa motywacja moich zainteresowań osobami uwięzionymi. Teraz, w moim wieku, mogę swoim przyjaciołom, którzy tę sprawę prowadzą, służyć jedynie modlitwą, jakąś radą, zachętą. - A dawniej? - Jeszcze jako uczeń gimnazjum w Warszawie, bywając u pp. Paciorkowskich, zetknąłem się z pomocą, jaką ta rodzina niosła aresztowanemu przez władze carskie p. Krachelskiemu. Później, w latach 1924-26 pracowałem w Radomiu z ks. Bolesławem Strzeleckim, późniejszym proboszczem parafii Serca Jezusowego, a wcześniej kapelanem kościoła Św. Trójcy, który był kościołem więziennym. Ks. Strzelecki z zapałem wypełniał swoje funkcje: odprawiał niedzielne msze w więzieniu, krzewił czytelnictwo, starał się o podtrzymywanie kontaktów rodzinnych więźniów. Dawało to bardzo dobre owoce. W tej pracy pomagało mu grono osób skupionych w przedwojennym "Patronacie". - Czy nie sądzi Ksiądz, że niektórzy z przestępców odbywający karę wykorzystają niesioną im pomoc nie zmieniając swej aspołecznej osobowości? Wobec tego - czy warto takim czynić jakieś dobro? - Prawdziwe dobro nigdy nie idzie na marne. Wśród członków [Stow. Penitencjarne "Patronat"] przyjęto zasadę, żeby nikogo nie wyłączać z pola naszych zainteresowań i troski. Człowiek zawsze jest zdolny do nawrócenia się. Przykładem jest znany z Ewangelii dobry łotr. Nawet Judasz może tu być przykładem, bo jeszcze przed śmiercią Chrystusa otworzyły mu się oczy i "był żalem zdjęty". Człowieka nawrócić może tylko czyjaś prawdziwa dobroć i miłość. Miłością należy otoczyć nawet notorycznych recydywistów. Taka jest nauka Ewangelii. - Czy mówiąc o nawróceniu, ma Ksiądz na myśli tylko zmianę postawy moralnej, czy również odnalezienie wiary chrześcijańskiej, czyli pełne nawrócenie religijne? - Uważam, że każdy, kogo ogarnia i przenika prawdziwa miłość, doznaje wstrząsu i przechodzi przemianę wewnętrzną, która czyni go lepszym i pozwoli mu kiedyś poznać całą prawdę, także religijną Prawdę Najwyższą, która przecież jest Miłością. "Więźniów odwiedzać".Z ks. Janem Zieją rozmawia Edward Płochacz. "Gazeta Wyborcza" nr 251, wydanie warszawskie z 24-25.10.1992 |
Koszalin 2005 | www.zieja.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek |