Strona główna
  Życiorys

  Pisma ks. Ziei
  Relacje
  Artykuły
  Wydarzenia
  Kwartalnik
  Kontakt >>>
  


  


  

Ks. Jan Zieja
Łamanie chleba (fragmenty)


Jezus przybliżywszy się do nich, szedł z nimi, a oczy ich były przesłonięte, nie poznali Go... To sprawa zawsze aktualna. Ostatnie słowa Ewangelii św. Mateusza kończą się tak: "Idąc na cały świat, nauczajcie wszystkie narody, a oto ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata". A oczy nasze bywały - są jeszcze nieraz dotąd - przesłonięte. On idzie z nami, towarzyszy nam wszędzie: w naszych pracach, rozmowach, cierpieniach, radościach. Jest blisko nas i jest zawsze z nami, bo Jego słowa nie chybiają, a oczy nasze są przesłonięte i nie poznają Go.

Ostatni Sobór, trwający jeszcze, a u jego początku papież Jan XXIII przez swoje postępowanie i przez swoje słowa jakoś nam jaśniej pokazali Pana Jezusa i pokazują. Coś nam się tak objawiło, ale jeszcze nie wszyscy to widzą; jeszcze wielu ludzi na tej ziemi widzi mury świątyń, widzą ludzi w kościele, przełożonych, biskupów, księży po różnych parafiach, widzą ludzi różnych, na różnych stanowiskach, ludzi mądrych, podobno nieraz świętych. Widzą ludzi - o nich mówią, za nimi idą a jeszcze za słabe jest widzenie Pana Jezusa. Za słabe widzenie poprzez to wszystko i w tym wszystkim, i ponad tym wszystkim.

Pamiętamy, jak dramatycznie Ojciec święty Paweł VI na rozpoczęcie ostatniej sesji Soboru wołał do całego świata, do obecnych tam i nieobecnych: "Chrystus, Chrystus. Chrystus! Chodzi nam tylko o Chrystusa, nie o żadne pierwszeństwa, nie o żadne władze, nie o żadne honory i przywileje. O Chrystusa nam chodzi. Zobaczmy Chrystusa nauczającego i pójdźmy wszyscy za Chrystusem".

Jeżeli tak Ojciec święty wołał, to widocznie widział tę wielką potrzebę, żebyśmy jakoś oczy swoje przetarli, otworzyli i poza tym wszystkim, co ludzkie, przemijające, ograniczone, widzieli ciągle wśród siebie Jezusa Chrystusa nauczającego i Jezusa Chrystusa jedynego naszego Kapłana, który nas jedna z Bogiem, przebacza grzechy, błogosławi dzieci... Jedynego Pośrednika Jezusa Chrystusa.

Czytaliśmy w Ewangelii dzisiejszej, że Ci, którzy mieli takie oczy przesłonięte i nie poznawali Jezusa, poznali Go przy łamaniu chleba. Chleby były cieniutkie, płaściutkie, brało się je do rak, łamała. Zwłaszcza podczas świąt Wielkanocy, kiedy były to płaskie chleby przaśne, łamało się chleby.

"Poznali Go przy łamaniu chleba". Co to takiego szczególnego było, przecież każdy Izraelita w owe czasy brał chleb i łamał. Czy Pan Jezus jakoś szczególnie ten chleb łamał? Czytaliśmy, że Pan Jezus "wziął, błogosławił, łamał i dawał". Tak wszyscy robili: modlili się przed jedzeniem, błogosławili chleb - wszyscy Izraelici tak robili. Co było w tym szczególnego?

W samym tym postępowaniu Chrystusa nie było niczego szczególnego, ale była pewna okoliczność szczególna. To był pierwszy dzień po sobocie, niedziela, jak mówimy, a w czwartek wieczorem Jezus jakoś szczególnie inaczej wziął do ręki chleb, jakoś inaczej go błogosławił i łamał mówiąc słowa niezwykłe: "To jest Ciało moje, bierzcie i pożywajcie". "To jest Ciało moje". To było w czwartek, tak niedawno, czwarty dzień dopiero upłynął od tego czasu, a już się między wszystkimi uczniami Jezusowymi rozgłosiło to wydarzenie niezwykłe wielkoczwartkowe. To, jak my nazywamy: ustanowienie Najświętszego Sakramentu. Ta okoliczność właśnie sprawiła, że gdy uczniowie zobaczyli tego Nieznajomego łamiącego, błogosławiącego chleb, łamiącego i dającego im, od razu przypomniało im się to czwartkowe wydarzenie... Spojrzeli - i poznali Jezusa. "Poznał i Go przy łamaniu chleba". Przy czymś co im przypomniało Najświętszą Eucharystię. I wiemy, że przez długie lata pierwsi chrześcijanie będą nazywali zbieranie się na sprawowanie Najświętszej Eucharystii - "Łamaniem chleba". Przypominało im się tamto wielkoczwartkowe wydarzenie.

Po tym, jak byśmy powiedzieli, "po znakach Eucharystii Najświętszej" poznali Jezusa. Ale to łamanie chleba nabrało w dziejach Kościoła jeszcze innego znaczenia. Ci, którzy schodzili się do świątyń, czy do domów, w pierwszych wiekach, na łamanie chleba, na przyjmowanie Komunii świętej, ci ludzie przychodzili mając serce napełnione wielką miłością do Boga, do Chrystusa i do bliźnich swoich do ludzi. Zwłaszcza do tych, którzy byli w jakiejś niedoli, cierpieli jakiś niedostatek, byli w ubóstwie czy w chorobie, czy w jakimś nieszczęściu, byli bezdomni, tułali się. I ci, którzy przyjmowali Komunię świętą, ten łamany, dzielony Chleb, jednocześnie troszczyli się zawsze o potrzeby tych najbiedniejszych, bezradnych, bezdomnych, potrzebujących pomocy. Gdy się mówiło "Łamanie Chleba" to oznaczało to przyjmowanie Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie i sprawowanie opieki nad najbiedniejszymi w tej okolicy, w tej gromadzie, w tej gminie. Te dwie sprawy były nierozdzielne. Łamanie chleba to jest jedno i drugie - wiara w Jezusa, miłowanie Jezusa, przyjmowanie Go do siebie, i płynąca z wiary w Jego słowa, troska o potrzeby najbiedniejszych.



Ks. Jan Zieja. "Łamanie chleba". Kazanie wygłoszone 17 kwietnia 1965 roku w kaplicy sióstr urszulanek SJK w Warszawie, w setną rocznicę urodzin matki Urszuli Ledóchowskiej. Maszynopis.

Koszalin 2005 | www.zieja.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek