Z Opoczyńskiej Ziemi wezwany...
Ksiądz Jan Zieja - mówiono o nim kapłan ze śniegową brodą. Choć nie doszedł do żadnych wyższych godności kościelnych, nie dbał o honory i zaszczyty, a mimo to zdobył powszechny autorytet i uznanie i należy do najwybitniejszych kapłanów Kościoła Katolickiego w Polsce.
|
Katarzyna Stępień wygłasza oracje na cześć księdza Jana Ziei. | |
Urodził się 1 marca 1897 roku we wsi Ossa w gminie Odrzywół, na biednej Opoczyńskiej Ziemi. Ale tę ziemię bardzo ukochał: "Ziemio Opoczyńska miła Ziemio mych ojców i matek Tyś przez wieki nas karmiła Tyś nam dawała dostatek". Dzieciństwo jego upłynęło wśród gorących suchych lat, charakterystycznych dla tych terenów na których ubogie poleśne poletka dawały nikły plon. W zamian za to można było spotkać bujne kwieciste łąki, zagony łubinu, słoneczne polany w rozległych lasach pachnące malinami, cieniste bory pełne grzybów, jagód i ziół. Mały Janek często pasał bydło na łąkach, uwielbiał mówić swoim kolegom różne historie zasłyszane w domu, oraz lubił zbierać kwiaty. Z chabrów, kaczeńców, maków, niezapominajek i koniczyny robił dwa bukiety. Jeden dla ukochanej matki, a drugi na grób powstańców styczniowych znajdujący się w pobliskim lasku... Kwitła tu głęboko chłopska rodzinna kultura, wyrażająca się w obyczajach: uroczystym obchodzeniem świąt i dni osobiście ważnych: rocznic ślubu, imienin, święta zmarłych, dni odpustów kościelnych. Towarzyszył temu bogaty ceremoniał zwyczajowy. Nakładały się na to tradycje walk powstańczych. Mały Janek chłonął piękno przyrody, wieczornych opowiadań, atmosferę wspólnej pracy. Tu były podstawy jego wielkiego patriotyzmu.
Proboszcz Odrzywolskiej parafii dostrzegł w małym chłopcu kandydata na kapłana i polecił matce kształcić małego Janka. Pierwsze nauki pobierał od matki, to ona nauczyła go "pacierza" opoczyńską gwarą. Jakież było w sercu małego chłopca wielkie odkrycie, gdy nauczył się czytać i Modlitwę Pańską przeczytał z książeczki, dopiero wtedy poczuł "jakie to piękne słowa".
Formacje kapłańską ksiądz Jan Zieja zdobył w Seminarium Duchownym w Sandomierzu, święcenia kapłańskie otrzymał 7 lipca 1919 roku. Pracował na różnych parafiach w kraju, ale całe życie związany był z Zakładem Ociemniałych w Laskach koło Warszawy. Kiedy jako młody kapłan miał możność odbycia pielgrzymki do Rzymu, uznał to za wielką łaskę i zmienił sutannę na żebracze łachmany. Wyobraźcie sobie jakie wywołało to ogromne zdziwienie kanoników, którzy spostrzegli w chórze Bazyliki żebraka odmawiającego z nimi brewiarz.
W 1932 roku napisał broszurę "Do braci kapłanów", w której poruszał problem kapłańskiego ubóstwa. Wierzył w Kościół ubogi, sam ubóstwo praktykował radykalnie. Lgnęli do niego i niewierzący. Szedł zawsze tam gdzie było najtrudniej i najgorzej. Przyjął dewizę "do ludu" w chłopskiej izbie uczył młodzież wiejską bez różnic wyznaniowych i narodowościowych. W czasie Powstania Warszawskiego sprawował opiekę duchową nad harcerzami Szarych Szeregów i nieraz sam znajdował się w niebezpieczeństwie śmierci.
Kiedy na terenie Lipin w jego rodzinnej parafii w 1940 roku dr Helena Spoczyńska zorganizowała tajne nauczanie był tam i ksiądz Jan Zieja. Razem snuli plany o budowie szkoły i to jego pani Spoczyńska uczyniła wykonawcą swojego testamentu. Szkoła w Lipinach powstała i do dziś kształci młodzież z okolicznych wsi.
Z inicjatywy księdza Jana Ziei w Słupsku postawiono pierwszy w Polsce pomnik Powstańców Warszawskich, powstał pierwszy w Polsce powojennej Dom Matki i Dziecka. Zorganizował "kuchnię biednych" w której każdego dnia wydawano pięćset obiadów za darmo. Stawał w obronie życia poczętego, u niego piąte przykazanie brzmiało "Nie zabijaj nigdy nikogo", wzywał i do trzeźwości. Z jego inicjatywy sierpień jest miesiącem trzeźwości. Znane jest jego orędzie z 1979 roku w którym zachęca do złożenia ofiary ze swych upodobań - "By ratować naród od biologicznego wyniszczenia się, by po świecie całym rozchodziła się opinia, że Polacy to naród trzeźwy, myślący, zdolny i pracowity".
W Polsce Ludowej całą swoją działalność ksiądz Jan Zieja poświęcił obronie praw człowieka. Po wydarzeniach czerwca 1976 roku w Radomiu chciał skrzywdzonym ludziom przyjść z pomocą i opiekował się rodzinami robotników, którzy zostali wtrąceni do więzienia. Był jednym z założycieli Komitetu Obrony Robotników. Za aktywną i odważną działalność w ramach tej organizacji był przesłuchiwany w Prokuraturze Wojskowej. Na wytłumaczenie swoich postaw cytował słowa Ewangelii: "Byłem głodny... chory... w więzieniu...". Działalność społeczna nie przesłaniała ks. Janowi jego pracy duszpasterskiej. Na życzenie Prymasa Wyszyńskiego, prowadził w Częstochowie rekolekcje dla Episkopatu Polski. Uczestniczył w nich ówczesny biskup krakowski ks. Karol Wojtyła. Kiedy w 1978 roku wraz ze wszystkimi Polakami cieszył się wynikiem konklawe, wspominał jak przed dwudziestu laty na zakończenie rekolekcji obecny papież prosił go żartobliwie o dyspensę na narciarstwo. Był ulubieńcem Warszawiaków. Na jego Msze św. i kazania do Kościoła Sióstr Wizytek w Warszawie przychodziły tłumy wiernych.
Ksiądz Jan Zieja był autorem wielu książek o tematyce religijnej. Władze państwowe i wojskowe nadały mu wiele odznaczeń.
Ksiądz Jan Zieja wezwany z biednej opoczyńskiej ziemi na służbę człowiekowi, zawsze był gotowy do niesienia pomocy innym, a do swojej ziemi wracał z nostalgią i tęsknotą, często śpiewając przyśpiewkę nauczoną w dzieciństwie:
Osse moje Osse, na góreczce stoi Osse moje Osse całą Polskę stroi.
Nikt tak nie przystroił Polski swoją pracą, dobrocią i sercem jak ojciec Jan. Ojciec Święty Jan Paweł II mówił o nim: "kapłan o wybitnej osobowości".
Ksiądz Jan Zieja zmarł 19 października 1991 roku w Warszawie. Jego ciało spoczywa w umiłowanych przezeń Laskach. Grób skromny z polnego kamienia a drzewa szumią po cichu znaną melodię z rodzinnych stron:
O lesie lesie nasz tajemną moc kryjesz czyjeś wielkie serce z twoim szumem bije.
Katarzyna Stępień
|