Strona główna Życiorys Pisma ks. Ziei Relacje Artykuły Wydarzenia Kwartalnik Kontakt >>> |
Ks. Waldemar Wojdecki Natchniony kaznodzieja O ks. Janie Zieji słyszałem w dzieciństwie, jako o znakomitym kaznodziei, który głosił kazania w kościele Sióstr Wizytek w Warszawie i został przez władze komunistyczne usunięty ze stolicy, za kazanie wygłoszone po aresztowaniu ks. Prymasa Stefana Wyszyńskiego. Ks. Zieja miał powiedzieć wówczas, że Księdza Prymasa opuścili wszyscy. W jego obronie stanął tylko niemiecki ksiądz Adalbert Zink z Olsztyna, jedyny, który odmówił podpisania deklaracji o internowaniu Prymasa i pies "Baca", który podczas aresztowania ugryzł jednego z oficerów UB w rękę. Mijały lata, zostałem księdzem i zacząłem studiować homiletykę na Akademii Teologii Katolickiej, wtedy chciałem poznać bliżej ks. Jana i jego sposób mówienia. Jednak ks. Zieja bardzo rzadko przemawiał wtedy w Warszawie. Pierwszy raz zobaczyłem i słuchałem ks. Zieję dwadzieścia lat temu. Czytał wtedy fragment Ewangelii i mówił do księży podczas dnia skupienia, w kościele Księży Jezuitów na ul. Rakowieckiej w Warszawie. Nie pamiętam już treści tej konferencji ale stoi mi przed oczyma ascetyczna postać z białymi włosami i bardzo szczupłą, pociągłą twarzą. Słyszę jeszcze dziś jak czyta Ewangelię - tak wolno, jak nigdy dotąd nie słyszałem i tak przemawia, jakby w jego słowie była moc proroka, płynąca z wielkiej wiary i miłości do Chrystusa. Pamiętam jego znakomitą dykcję, gesty szczupłych długich rąk i palców oraz bogatą mimikę twarzy, skupionej, ale i rozpromienionej natchnieniem Bożego słowa. Minęło znowu kilka lat. Prowadziłem już seminarium magisterskie z homiletyki w ATK i wtedy zaproponowałem księżom-studentom, żeby w ramach seminarium uzgodnili spotkanie z ks. Zieją. Ks. Zieja przyjął naszą propozycję bardzo chętnie i zaprosił nas na ul. Wiślaną do swego mieszkania. Cieszyliśmy się wszyscy na to spotkanie. Mnie jednak choroba nie pozwoliła wziąć w nim udziału. Ks. Zieja przyjął studentów w kaplicy Sióstr Urszulanek 10 grudnia 1975 roku. Jako owoc tego spotkania pozostał piękny, bardzo osobliwy tekst, spisany z taśmy magnetofonowej, a wygłoszony przez ks. Zieję do księży studentów. Przypominam dzisiaj ten tekst, do tej pory nigdzie nie publikowany, jako bardzo prosty, niezwykle sugestywny i myślę, że wart przemyślenia przez wszystkich głoszących dziś słowo Boże, czy to z ambony, czy w szkole. Po tamtym spotkaniu, zaproponowałem jednemu ze studentów homiletyki, ks. Franciszkowi Miotkemu, napisanie pracy magisterskiej pt. "Ks. Jan Zieja autor tekstów homiletycznych". Ks. Miotke był przez kilka lat w stałym kontakcie z ks. Zieją. Owocem tych kontaktów i rozmów była praca magisterska, obroniona w 1979 r. na ATK. Minęło 10 lat. Nieoczekiwanie dostałem wiadomość, że ks. Zieja chce się ze mną zobaczyć. Z radością pojechałem. Przyjął mnie na ul. Wiślanej, w skromnym pokoju u Sióstr Urszulanek i oświadczył, że chce przekazać całe swoje archiwum: rękopisy, dokumenty, listy do Archiwum Archidiecezji Warszawskiej. Z drżeniem serca przejmowałem dziesiątki teczek pieczołowicie posegregowanych i opisanych - cały dorobek długiego życia tego wybitnego kapłana. Przeglądałem teczki i czytałem przez kilka miesięcy. Z lektury wyłoniło się wiele tematów do szczegółowych rozmów z ks. Zieją. Zamierzałem je prowadzić, jednak liczne bieżące zajęcia nie pozwoliły mi bliżej zająć się tą bardzo interesującą pracą. Przed kilku laty dowiedziałem się, że takie właśnie rozmowy przeprowadził p. redaktor Jacek Moskwa. Chwała mu za to. Dzięki niemu mamy piękną książkę ks. Jana Zieji "Życie Ewangelią". Książkę wydało w kolekcji "Świadkowie XX wieku" Editions du Dialogue - Paryż 1991 r. Książka - jak pisze autor - powstała na podstawie magnetofonowego zapisu rozmów, przeprowadzonych z księdzem Janem Zieją we wrześniu 1985 r. Śledzimy w niej kolejne etapy życia i pracy kapłańskiej ks. Zieji: dzieciństwo spędzone na wsi opoczyńskiej, lata szkolne i studenckie w Warszawie, Sandomierzu i znowu w Warszawie, pracę duszpasterską w diecezji sandomierskiej i pińskiej, czasy okupacji w Laskach i Warszawie na stanowisku kapelana Szarych Szeregów i Komendy Głównej Armii Krajowej, pracę duszpasterską po wojnie w Słupsku i Warszawie, zaangażowanie pod koniec życia w pracę pisarską i życie publiczne (Komitet Obrony Robotników powstały w 1976 r.). Wszystko co robił ks. Zieja - w całym swoim długim życiu kapłańskim, to było życie Ewangelią. Taki też, bardzo trafny, tytuł ma omawiana książka. Życie Ewangelią wymagało od ks. Zieji wielokrotnie cierpienia i spotykało się z niezrozumieniem. Życie Ewangelią oznaczało dla niego życie w kapłaństwie ubogim. Tej zasadzie był wierny do śmierci. Czego mi brakuje w książce J. Moskwy? Myślę, że za mało Autor zwrócił uwagę na publikacje, które wyszły spod pióra ks. Zieji. Owszem, sporo interesujących szczegółów mamy o tłumaczeniu "Drogowskazów" Daga Hammarskjölda, ale o pracy nad książkami takimi jak "Ewangelia i życie" czy "Liturgia źycia" dowiedzieliśmy się bardzo mało. Z rękopisów, pozostawionych w Archiwum poznajemy ogrom pracy, jaką ks. Zieja wkładał w te teksty. Wielokrotnie je poprawiał, żeby doprowadzić do najlepszego wyrażenia prawd Bożych. Podobnie jest, jeśli chodzi o pracę nad tłumaczeniem tekstów ksiąg liturgicznych, którymi to pracami kierował ks. Franciszek Małaczyński, benedyktyn z Tyńca, a ks. Zieja z nim współpracował. Mało też mamy wyznań ks. Zieji o jego pracy kaznodziejskiej, tak ważnej dla całokształtu życia kapłańskiego: a przecież miał poza sobą długie lata praktyki kaznodziejskiej, katechetycznej, wszelkiego rodzaju głoszonych rekolekcji w parafiach, szkołach, w zgromadzeniach zakonnych. Okruchy tych wystąpień mamy na setkach stron maszynopisów zachowanych w Archiwum, a do tej pory nie publikowanych. Są to bardzo często kazania głoszone podczas II wojny światowej, następnie w Słupsku zaraz po wojnie oraz w kościele Sióstr Wizytek i w Zakopanem w latach pięćdziesiątych, są też luźne notatki słuchaczy kazań ks. Zieji, który nie pisał, ale improwizował swoje wystąpienia. Przy braku zapisu magnetofonowego trudno było wtedy o dokładny zapis. Mimo jednak owych trudności mamy w nich to, co najważniejsze - główną myśl, którą autor chciał przekazać. Dobrze się stało, że w książce "Życie Ewangelią" znalazło się na końcu kilka wybranych tekstów ks. Jana Zieji. Są znakomite, oddające całą prawdę o autorze, o jego stylu mówienia i pisania, obrazujące wielki dynamizm słowa. Jednak tych tekstów chcielibyśmy znać więcej, wtedy będziemy lepiej mogli poznać nie tylko osobę i życie ks. Zieji, ale i jego naukę. Jako ten, który przejął od ks. Zieji jego teksty kazań czuję się w obowiązku przygotowania do druku pełniejszego wyboru. Na koniec chciałbym się zwrócić do wszystkich słuchaczy kazań ks. Zieji, aby zechcieli napisać swoje wspomnienia: jak odbierali kazania ks. Zieji, jego rekolekcje, kiedy i gdzie go słuchali, co zapamiętali z jego nauk, w czym upatrują jego wielkość jako kaznodziei, co wynieśli z lektury jego książek. Wspomnienia takie pomogłyby poznać pełniejszy obraz wybitnego kaznodziei. Może czytelnicy mają też spisane lub nagrane teksty ks. Zieji, którymi chcieliby się podzielić z redakcją, a które można by wykorzystać przy opracowaniu wydania jego dorobku kaznodziejskiego. Ks. Waldemar Wojdecki. "Żyjący Ewangelią". "Gość Niedzielny" Nr 39 z 27.09.1992 |
Koszalin 2005 |www.zieja.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek |