Strona główna
  Życiorys

  Pisma ks. Ziei
  Relacje
  Artykuły
  Wydarzenia
  Kwartalnik
  Kontakt >>>
  


  


  

Tadeusz Rogowski
Trzej od "Panien Wizytek"


Zmarłemu niedawno ks. Janowi Twardowskiemu zawdzięczamy poetycki opis postaci ks. Jana Ziei, pierwszego po wojnie duszpasterza Słupska. Chociaż to jedyny i wątły ślad jego związków z Pomorzem Środkowym, to jednak bardzo ważny, bo łączy nas - właśnie przez ks. Zieję - z jednym z najpiękniejszych epizodów w najnowszej historii polskiego Kościoła.

To właśnie ks. Jan Twardowski w 1959 roku zastąpił ks. Jana Zieję na stanowisku rektora kościoła Sióstr Wizytek w Warszawie. Zastał tam również, mieszkającego w charakterze "dzikiego lokatora", ks. Bronisława Bozowskiego. Ci trzej kapłani "od Panien Wizytek" - Jan Twardowski, Jan Zieja i Bronisław Bozowski - już za życia otoczeni byli legendą. Ks. Bozowski jest autorem niepublikowanych zapisków z rozmów z ks. Zieją. Z kolei ks. Twardowski poświęcił przyjacielowi cały rozdział w książce "Ludzie, których spotkałem".

Słupsk - z woli Opatrzności

"Był postacią legendarną, miał biografię, którą można byłoby obdzielić kilka osób, a jeszcze każda z nich mogłaby uchodzić za postać pod każdym względem wyjątkową" - tak przed kilku laty opowiadał ks. Twardowski o ks. Janie Ziei. Doskonale zapamiętał jego wspomnienia z pobytu w mieście nad Słupią: "Od dawna gorącym jego pragnieniem było stworzenie na terenach przyłączonych do Polski wzorowej parafii, opartej na życiu w prawdzie, pięknie, pracy i miłości, w której Chrystus i Jego Ewangelia byłyby największym umiłowaniem i podstawą życia. Opatrzność Boża postawiła go w Słupsku. Był tam początkowo jedynym księdzem katolickim". Nieco inny charakter mają zapiski ks. Bozowskiego. Wystukał kilkadziesiąt stron maszynopisu ze szlachetną intencją, aby ocalić od zapomnienia to, co usłyszał z ust ks. Ziei, znanego z niechęci do pisania o sobie. Kiedy już skończył, przesłał notatki do przyjaciela, prosząc o naniesienie poprawek. Ks. Zieja prośbę spełnił, opatrując korespondencję dopiskiem: "Broneczku Drogi! Przejrzałem. Co mogłem poprawiłem czy wykreśliłem. Zlituj się, ludzie nie muszą o moim życiu wiedzieć. Opowiadałem je Tobie, jako przyjacielowi. A nie do druku!". Nagła śmierć ks. Bozowskiego przerwała wcześniejsze plany opublikowania wspomnień.

Trzej muszkieterowie

Taki tytuł artykułu o trzech wybitnych kapłanach, wcale nie byłby na wyrost - bardzo dobrze pasowało do nich Dumasowskie zawołanie: "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!". Wszystkich łączyło uczucie dozgonnej przyjaźni, a każdego z osobna przekonanie, że nie dorasta do formatu dwóch pozostałych. Wszyscy byli ludźmi nietuzinkowymi, znanymi z niekonwencjonalnych metod postępowania. Łączyła ta sama duchowość - Bozowski i Zieja byli tercjarzami franciszkańskimi, a ks. Twardowski pisał przepojone duchem franciszkańskim wiersze. Wszyscy, chociaż każdy w inny sposób, wyrażali zachwyt i zdumienie nad tajemnicą istnienia. Przeszli pogłębioną formację intelektualną i byli doskonałymi kaznodziejami. Podporządkowali życie tej samej wizji Kościoła, zajmowali się pracą pisarską oraz pracowali w warszawskim kościele sióstr wizytek. No i najważniejsze - wszyscy zmarli w opinii świętości.

U "Panien Wizytek"

W samym sercu Warszawy, na Krakowskim Przedmieściu, znajduje się niezwykła enklawa ciszy i spokoju. Tutaj mają swój klasztor i kościół siostry wizytki. Miejsce to upatrzyli sobie szczególnie polscy intelektualiści - aktorzy, pisarze, lekarze, inżynierowie - a także żołnierze AK i Szarych Szeregów, stąd wyruszali w ostatnią drogę zmarli zaliczeni do panteonu narodowej chwały. Z dawnych czasów pochodzi zwyczaj mówienia w Warszawie, że ktoś wybiera się "do Panien Wizytek". Tajemnica tego miejsca fascynowała ks. Twardowskiego: "Można przypuszczać, że chodzi o ochronienie tego, co przybliża człowieka do Stwórcy: piękna przyrody, spokoju, czystości powietrza, poczucia bezpieczeństwa, tęsknoty za modlitwą, pełni życia duchowego". Tutaj po raz pierwszy zobaczył na ambonie ks. Zieję: "Był podobny do Piotra Skargi ze znanego obrazu Jana Matejki. Wysoki, z rozwianymi siwymi włosami, o chudej, pociągłej twarzy, gestykulujący... czytał bardzo wolno, tak wolno chyba nikt nie czytał, przeciągał każde słowo, pozwalał wybrzmieć do końca, jak natchniony prorok. I miał wyraz twarzy proroka".

Ks. Jan od Biedronki

Do ks. Twardowskiego już na początku lat 90-tych pielgrzymowano jak do św. Franciszka. Ale świat zapamięta go przede wszystkim jako wielkiego poetę. Pisał wiersze nasycone ciepłem i życzliwością, nie obca była mu dobrotliwa ironia ("siostra Konsolata bo kąsa i lata"). Tworzył poezję pełną dziecięcej ufności, prostoty i wiary. Gdy trzeba było, brał w obronę nawet... Anioła Stróża ("każemy mu nas pilnować/ używamy jak chłopca na posyłki"), apelując do czytelników o życzliwość dla niego ("kto z nas mu rękę poda/ kto z nas obejmie go za szyję/ słuchaj - powie - zmieniły się czasy/ teraz ja cię przed światem ukryję"). W wierszach, które stanowią niezwykłą syntezę przyrody i mistyki, swobodnej i bezpośredniej relacji z Bogiem i światem, zwracał się do mrówki, biedronki, konika polnego, jarzębiny, akacji. To dzięki niemu, wyniosły modrzew przy kościele sióstr wizytek przejdzie - jak lipa Kochanowskiego - do historii polskiej literatury. Był człowiekiem autentycznej pokory ("myślę jak uklęknąć/ i nie zadrzeć nosa do góry"), do końca wdzięcznym Bogu za kapłaństwo: "sam nie czyniłem dobrego/ ani mniej ani więcej/ to tylko anioł rozdawał/ czasami przez moje ręce/ kochać też nie umiałem/wiernie ani niewiernie/ ktoś inny lepszy/kochał przeze mnie".

Ks. Bozowski - patron przyjaźni

Ks. Bozowski przeszedł do historii jako "apostoł ulicy", chociaż sam był wysokiego urodzenia. Najczęściej opiekował się ludźmi "poranionymi przez życie", odepchniętymi, o poplątanych życiorysach. Do jego mieszkania u sióstr wizytek przychodzili bezdomni, alkoholicy, narkomani, różni "synaczkowie marnotrawni", niekiedy prosto z melin lub z więzienia. Ściany jego pokoju obwieszone były setkami fotografii tych, których doprowadził do Boga. Nie zapomniał o nich po śmierci, pisząc w testamencie: "Fotografie włóżcie mi do trumny, którą moja dusza pokutująca będzie czasem chyba nawiedzać i rozważać grzechy zaniedbania wobec tych, niby tak serdecznych kochanych, popełnione...". Z właściwym sobie humorem mawiał, że kto znalazł Chrystusa, ten nie musi się niczego obawiać - ani diabła, ani komunizmu, ani nawet teściowej. Chrystus prawdomówny uczy dystansu do ideologii, polityki, pieniędzy. I uczy modlitwy wytrwałej, skutecznej. Jeszcze długo po śmierci ks. Bozowskiego pukali do niego "synkowie" pytając, czy zastali księdza w domu. "Księże Bozowski patronie przyjaźni/ z nosem swym i uśmiechem ukryłeś się w niebie/ ktoś dzwoni długo stuka/ znów pyta o Ciebie" - pisał ks. Twardowski do zmarłego przyjaciela.

Ks. Jan Zieja - prorok XX wieku

"Ks. Jan Zieja zawsze naruszał ustalone schematy, zaskakiwał jednych, gorszył drugich" - opowiadał ks. Twardowski. Kiedy zaczynał wspominać ks. Zieję, natychmiast padało: "prorok XX wieku". Uważał, że jego przyjaciel wyprzedził czas, bo "już na wiele lat przed Soborem Watykańskim II głosił i czynił to, co Sobór uchwalił". Patrzono na niego, jak na szaleńca Bożego, "a okazało się, że on był wcześniej tam, gdzie my dotarliśmy znacznie później". Zapewne pod wrażeniem postawy ks. Ziei napisał znany wiersz "Teorie": "wszystkie nasze teorie/ spisane nie spisane/ najpierw są niedorzeczne/potem niebezpieczne/ a wreszcie dawno znane". Ks. Twardowski - nie bez powodu - często przypominał o przyjaźniach ks. Ziei. A było to niezwykłe grono przyjaciół: św. Urszula Ledóchowska oraz kolejni kandydaci na ołtarze - matka Elżbieta Czacka i ks. Władysław Korniłowicz, założyciele Lasek, ks. Max Metzger, twórca niemieckiego Instytutu Chrystusa Króla, bp Zygmunt Łoziński, ks. Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia. "Wszystkich ich przeżył - wspominał ks. Twardowski - musiał więc odczuwać samotność, co przecież nie ułatwia życia... Był słaby fizycznie, płonął swoją żarliwą wiarą i oddaniem Chrystusowi".

* * *

Dzisiaj u Panien Wizytek na próżno szukać kogoś z tej trójki. "Odejść - by dłużej pamiętać/ wiewiórki co kabaret przeniosły na cmentarz" - pisał ks. Twardowski. Sam odszedł jako ostatni. Miał jedną słabostkę - nie pozwalał pisać o sobie ks. Twardowski, ale x. Twardowski, właśnie tak, z krzyżykiem przed nazwiskiem. Dzisiaj trzej "od Panien Wizytek" uśmiechają się do nas z nieba, a x. Jan wysyła list: "Jeszcze tu kiedyś wrócę. Nocą po kryjomu/ wiersz o świętej Teresce dokończyć w tym domu..."


Tadeusz Rogowski. "Trzej od Panien Wizytek". "Gość Niedzielny", wydanie koszalińsko-kołobrzeskie 2006

Koszalin 2005 | www.zieja.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek