Strona główna Życiorys Pisma ks. Ziei Relacje Artykuły Wydarzenia Kwartalnik Kontakt >>> |
Ks. Jan Zieja O swoim kaznodziejstwie Z wykształcenia jestem dogmatykiem i biblistą, z wyboru duszpasterzem i katechetą, a wypadało mi być bardzo często kaznodzieją. Nie jestem żadnym teoretykiem kaznodziejstwa, jestem tylko praktykiem. Oczywiście mam poza sobą tej praktyki długie lata i katechetycznej, i kaznodziejskiej, i parafialnej i wszelkiego rodzaju rekolekcji głoszonych czy w parafiach, czy w szkołach czy dla instytucji, zgromadzeń zakonnych, czy też inteligencji różnego typu. Tego było na setki. Czym się mam podzielić z wami, z grupą młodych kaznodziejów i homiletów? Czym? Chyba najpierw tym, że najważniejszą rzeczą dla tej posługi naszej jest osobiste umiłowanie Pana Jezusa. Nie z żadnego nakazu, nie nawet z misji specjalnej, tylko chodzi o osobiste, po ludzku szczere umiłowanie Pana Jezusa i chęć mówienia o Panu Jezusie do tych wszystkich ludzi, z którymi będziemy się stykać. To pierwsze. Drugie: myślę, że zawsze powinniśmy się czuć jednym z tymi, których wysłano, aby nauczali "Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody". Nauczajcie. Nie będzie nam chodziło, żeby coś ładnie było powiedziane dobrze przyjęte, żeby nie daj Boże nas pochwalono, ale żeby w tej naszej posłudze było coś z nauczania, przekazania tego, cośmy od Pana Jezusa otrzymali, żeby to poszło dalej. Wyznam, że na wszystkie rekolekcje, jakim posługiwałem gdziekolwiek, zawsze jeździłem z katechizmem i Nowym Testamentem albo tylko z samą Ewangelią. Katechizm i Ewangelia, to były dwie rzeczy, z którymi się nie rozstawałem i na każde rekolekcje z tymi książkami dwiema jechałem. Zawsze na wszystkich rekolekcjach starałem się coś wziąć z tej tradycyjnej nauki, która jest w katechizmie, zręcznie czy niezręcznie, i z Ewangelii. Bywało tak, że nieraz zupełnie nie wiedziałem, co mam mówić i nic o tych, co na mnie czekają. Nie wiedziałem nic. Otwierałem Ewangelię w jakimś miejscu, coś przeczytałem, patrzyłem na to jak ci ludzie to przyjmują i potem brałem się już za inne rzeczy, ale to zawsze było tak, że się zaczynało od czegoś katechizmowego albo od czegoś wziętego z Ewangelii. Do tej posługi duszpastersko-kaznodziejskiej przygotowywałem się też przez lektury inne: dużo czytałem literatury polskiej pięknej. Chętnie czytałem prasę bieżącą i z tej prasy nieraz zaczerpnąłem punkt wyjścia, jaką wiadomość, ale to były rzeczy pomocnicze. Myślę, że w waszej służbie teraz po Soborze trzeba iść na ambonę też z katechizmem i Ewangelią. Ciągle to samo. Sam byłem temu wierny. Sytuację w Polsce widzę tak: jest ogrom dobrej woli w ludziach i bardzo słaba znajomość wśród ludzi katechizmu i Ewangelii. Co z katechizmu jest teraz najpilniejsze na dziś, co brać? Czy to będzie homilia, czy kazanie odpustowe, czy konferencja rekolekcyjna, gdziekolwiek będziemy posługiwali słowem Bożym, to trzeba jak najwięcej mówić o Bogu takim, jakim nam się objawił pełen tajemnic niezgłębionych, ale będącym w ciągłym żywym stosunku do tego świata. Bóg Objawienia, Bóg Starego Testamentu a później w Nowym Przymierzu to jest ten Bóg, którego wszystko obchodzi, który wszystkim kieruje. Drugi temat wielki to jest postać Jezusa Chrystusa i te Jego słowa, które są w Ewangeliach przekazane, zaraz potem nauka o Kościele: czym jest Kościół, co to jest Kościół? Wiecie, że ostatni Sobór po to się zebrał, żeby sobie Kościół Boży uprzytomnił czym on jest. Skąd brać tę definicję Kościoła? Z Ewangelii: "Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał". "A gdy będę podwyższony pociągnę wszystkich do siebie". "Idąc na cały świat nauczajcie wszystkie narody, po wszystkie dni, aż do skończenia świata". A więc jasne: jakaś społeczność ogromna, której granic nie widać i ta Jego twórcza miłość zaczyna działać. "Tak Bóg umiłował świat". I ta Jego twórcza miłość poczyna działać. Posyła Syna. Syn tak umiłował, że powiada, gdy będzie podwyższony pociągnie wszystkich do siebie, a więc jakaś wielka społeczność, o której Jezus mówi: oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata, a więc wypada, aby o tym Panu Jezusie, obecnym w tej społeczności i posługującym się papieżem, biskupami, kapłanami, działającym w sakramentach, wypada o tym Panu Jezusie powiedzieć. I uważam tę sprawę za najpilniejszą. O tym mówi Ojciec Święty Jan XXIII na początku Soboru: "Nie chcemy czego innego, tylko żeby świat poznał Jezusa Chrystusa". Pokazywać Chrystusa w Kościele i w Sakramentach. Wreszcie ostatni wielki temat to modlitwa. Co to jest modlitwa? To są te tematy, o które życie dzisiejsze się bardzo prosi. Ostatnie słowo, jakim chcę się z wami podzielić. Jakiego języka używać na ambonie? Oczywiście najczystszego, najprawdziwszego języka polskiego. Ale to nie o to chodzi. Dziś, wielu filozofów zajmuje się językiem. Co to jest język? Zwłaszcza dziś, kiedy poderwano bardzo wartość słowa, jednoznaczność słowa, trzeba bardzo pamiętać, że w języku kościelnym, w liturgii świętej, w języku kaznodziejów są różne płaszczyzny tej głębi do jakiej nas prowadzi mowa ludzka. W naszym języku kościelnym jest bardzo wiele z tej płaszczyzny, na której operujemy porównaniami, obrazami. Przejrzyjmy nasze litanie, tam jest wiele porównań. Ale jest też język, który nie jest żadną metaforą, ale jest jak najbliżej takiego zjawiska. I tym językiem też wyrażam Bożą Prawdę. "Ks. Jan Zieja o swoim kaznodziejstwie". "Gość Niedzielny" 39/1993 |
Koszalin 2005 |www.zieja.ovh.org| Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek |