Strona główna
  Życiorys

  Pisma ks. Ziei
  Relacje
  Artykuły
  Wydarzenia
  Kwartalnik
  Kontakt >>>
  


  


  

Trzej proboszczowie od św. Ottona

Aresztowany został przez Rosjan 12 kwietnia 1945 r., gdy szedł do chorego z Najświętszym Sakramentem. Trafił najpierw do obozu przy dzisiejszej ul. Partyzantów, później był przewieziony bydlęcymi wagonami wraz z 2 tys. Niemców do Grudziądza, do obozu w Górnej Grupie. Tam swoje ubogie racje żywnościowe oddawał współwięźniom i umarł z głodu 12 maja tego samego roku. Tak zakończył swoje życie ks. Paweł Gediga, jeden z trzech znamienitych proboszczów kościoła św. Ottona w Słupsku. Ich postaciom poświęcona była prelekcja w siedzibie Katolickiego Stowarzyszenia "Civitas Christiana" w Słupsku, przygotowana przez członka Polskiego Towarzystwa Historycznego, Zdzisława Machurę.

Słupski historyk trafił na informację o trzech proboszczach od św. Ottona z lat 1917-1947, wertując akta tej świątyni, bardzo dobrze zachowane w parafii Najświętszego Serca Jezusa. Okazało się, że trzej księża pochodzili ze Śląska, a choć różne były dzieje ich służby kapłańskiej, wszyscy zapisali się wielkimi zasługami.

Ksiądz Adolf Pojda do Słupska trafił w 1917 r. Wprowadził w kościele św. Ottona (jedynej wówczas katolickiej świątyni w mieście) zwyczaj odprawiania raz w miesiącu Mszy św. w języku polskim. Ponadto w każdą niedzielę na Mszy wygłaszał - obok homilii po niemiecku - krótkie kazanie w języku polskim dla mieszkających tu Polaków oraz polskich robotników sezonowych. Jego działalność była bardzo życzliwie przyjęta przez rodaków, nie przeszkadzała także większości niemieckich katolików. Części Niemców nie podobało się jednak głoszenie słowa Bożego po polsku. Przez lata próbowali oni usunąć księdza z parafii rzucając fałszywe oskarżenia (oddalane przez Kurię Biskupią jako bezzasadne), doprowadzając do nagonki prasowej, a także do zajęcia się sprawą przez pruski parlament. Ksiądz Pojda po blisko 10 latach takich działań przeżył załamanie i poprosił o przeniesienie. Trafił do Leszczyn na Śląsku, a na jego miejsce w 1927 r. przyszedł leszczyński proboszcz, ksiądz Paweł Gediga. Działalność słupska i patriotyzm księdza Adolfa (zwłaszcza to, że wziął nawet urlop i pojechał jeszcze jako słupski proboszcz na Śląsk, by tam przez miesiąc agitować za sprawą polską) nigdy nie zostały mu wybaczone przez Niemców. Zginął w czasie wojny w komorze gazowej w podobozie pod Lintzem.

Jego następca, ksiądz Paweł, był zniemczonym Polakiem, po przyjeździe do Słupska zyskał obywatelstwo niemieckie. Za swoje zadanie uważał głoszenie słowa Bożego po łacinie. W kościele św. Ottona wprowadził łacińskie Msze śpiewane. Sprowadził ze śląskiego Krzeszowa zakonników, którzy wraz z parafialnym chórem "Cecylia" śpiewali chorały gregoriańskie tak znakomicie, że nagrywano je nawet na płyty. Ksiądz Gediga stworzył przy kościele bibliotekę i liczne stowarzyszenia, grupujące znaczną część spośród 2500 katolików ze słupskiego powiatu. - Do dziś dawni słupszczanie mieszkający obecnie w Niemczech wspominają go jako postać wyjątkowo oddaną Kościołowi - mówi Zdzisław Machura. - W okresie II wojny światowej odprawiał Msze św. dla polskich robotników przymusowych, dopóki tylko mógł - do 1943 r. Przez całą wojnę chrzcił dzieci polskich robotnic, a gdy dzieci umierały, chował je na cmentarzu. Ostatnią osobę - Marię Czyż - pochował 8 marca 1945 r., gdy Rosjanie zajęli już lewobrzeżną część Słupska.

Na jego miejsce w maju 1945 r. trafił ks. Jan Zieja, uczestnik powstania warszawskiego, kapelan Armii Krajowej. W Słupsku nie było jeszcze żadnego kapłana, starosta powiatu przekazał więc ks. Ziei opiekę nad kościołem św. Ottona. Ks. Jan wykorzystał swoje doświadczenie kapelana wojskowego podczas spotkań ze świeckimi, ale i grupami przychodzących tam milicjantów i żołnierzy. Uczył religii w szkołach, utworzył uniwersytet ludowy. Do 1947 r. pracował w kościele św. Ottona, później, krótko, w Wytownie, Rowach i Objeździe (dziś - gmina Ustka), potem znów w Słupsku w parafii Świętej Rodziny. - Żył w duchu franciszkańskim. Uważał, że kapłan musi być najbardziej zapracowanym człowiekiem w parafii i najmniej dbać o swoje potrzeby - informuje Zdzisław Machura. Wytężona praca, brak odpoczynku, sypianie na sienniku położonym na podłodze i świadome umartwianie się, przyczyniły się do choroby. Po czterech latach pracy w Słupsku ks. Zieja zachorował na gruźlicę. Został zabrany do Warszawy przez późniejszego Prymasa Stefana Wyszyńskiego, jednak stan jego zdrowia nie pozwolił mu na pracę proboszcza. Przeniósł się do Lasek, gdzie sprawował posługę kapłańską wśród sióstr zakonnych. Nie zaprzestał jednak szerszej działalności - był jednym z założycieli KOR-u.

Zdzisław Machura oraz prezes Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Słupsku, Stanisław Szpilewski, od trzech lat starają się o upamiętnienie nazwisk tych trzech niezwykłych księży specjalną tablicą w świątyni, w której byli proboszczami. (...) Na tablicy - według najnowszych projektów - mogłoby też znaleźć się nazwisko ks. infułata Paneckiego, zmarłego 21 stycznia tego roku, a zasłużonego dla świątyni wieloletnią pracą. (kk)


(kk) "Trzej proboszczowie od św. Ottona". Gość Niedzielny 2001

Koszalin 2005 |www.zieja.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek