Strona główna
  Życiorys

  Pisma ks. Ziei
  Relacje
  Artykuły
  Wydarzenia
  Kwartalnik
  Kontakt >>>
  


  


  

S. Józefa Ledóchowska
Życie i działalność Julii Urszuli Ledóchowskiej (fragmenty)


Działalność sióstr poszerzyła jeszcze swój zakres dzięki współpracy z ks. Janem Zieją, ówczesnym kapelanem w Mołodowie. Ten gorliwy kapłan zainicjował tu szereg akcji kulturalno-oświatowych, w czym pomocne mu były szare urszulanki.

Trzeba tu jednak zaznaczyć, że sytuacja polskiego, katolickiego kapłana i polskich sióstr nie była łatwa z kilku powodów. Wieś Mołodów, licząca około 400 mieszkańców, była prawosławna, z wyjątkiem nielicznej grupy Polaków pracujących w majątku. "Tutejsi" - jak samych siebie nazywali mieszkańcy wsi - charakteryzowali się tym, że odnosili się z dużą nieufnością do wszelkich przybyszów i każdą ich akcję torpedowali jako "politykę". Ich ojcowie pamiętali jeszcze masowe przepisywanie ludzi na prawosławie przez rząd carski, stąd ich stosunek krytyczny do cerkwi, a obecnie obawa przed poczynaniami rządu polskiego. Nie znosili żadnej presji, żadnego przymusu, nie chcieli należeć do żadnej organizacji, nawet do Straży Pożarnej czy Koła Gospodyń, z lęku przed zakusami na ich wolność. Trzeba było wielkiej delikatności i ostrożności, by w tych okolicznościach pozyskać sobie zaufanie Poleszuków. Niewątpliwie księdzu Ziei się to częściowo udało. Założony przez niego i czynny do października 1938 roku "Niedzielny Uniwersytet Ludowy", który stawiał sobie za cel "szerzenie rzetelnej oświaty, budzenie samodzielnego myślenia i zapału do pracy społecznej", został przyjęty za prawdziwe dobro. Około dwudziestu gospodarzy mołodowskich, przeważnie analfabetów, ale garnących się do wiedzy, uczęszczało co niedziela na wykłady, odbywające się po południu w budynku szkolnym. Przerabiano zagadnienia z Pisma św., a także z nauk świeckich jak: biologia, ekonomia, rolnictwo. Po każdym wykładzie następowała dyskusja, w której gospodarze chętnie zabierali głos. Wykładowcami byli: ks. Zieja, s. Franciszka Popiel i s. Andrzeja Górska.

We wsi znalazła się też młodzież, której ambicje sięgały dalej aniżeli miejscowa szkoła powszechna. Dla nich utworzył ks. Zieją kursy gimnazjalne. Ich początek był taki, że ks. Zieja, widząc jakieś nieokreślone pragnienie kilku młodych chłopców, zapytał:

- Czego więc właściwie chcecie?

- Chcemy się uczyć.

- A iluż z was chciałoby się uczyć?

- Będzie nas ze sześciu.

- Dobrze będę was uczył, ale gdzie. Może w szkole?

- Nie. W szkole nie, tam polityka.

Wynajęto izbę chłopską i zaczęły się normalne lekcje, po 4 godziny dziennie, według programu szkół średnich. Uczęszczało na nie dwudziestu sześciu chłopców i dwoje dziewcząt, w wieku od 17 do 22 lat. W ciągu roku szkolnego 1938/1939 przerobiono program III i IV klasy gimnazjalnej. Na tym odcinku również współpracowały z ks. Zieją dwie wyżej wymienione młode siostry, przysłane przez matkę Ledóchowską do Mołodowa do pracy kulturalno-oświatowej na wsi.

Siostry te prowadziły jeszcze inne ciekawe zespoły: świetlicę dla dorosłych, czynną codziennie w godzinach wieczornych, Koło Przyjaciół Bożej Radości mające za cel odkrywanie wartości człowieka i wielkości Boga w Jego dziełach, harcerstwo i koło krajoznawcze dla młodych dziewcząt, jednym słowem - wszystko, co się tylko dało w tych warunkach zrobić, bez jakiegokolwiek podkreślania różnicy wyznań.

(...)

Matkę Urszulę ogromnie dziwiło, że takie zrzeszenia wyznaniowe, jak baptyści, sztundyści, metodyści potrafili jednak po pierwszej wojnie światowej nawracać na swoją wiarę całe wsie prawosławnych.

"Jeden z nauczycieli - pisze Matka - opowiadał, że ma w swojej szkole na Polesiu czterdziestu kilku prawosławnych, stukilkudziesięciu baptystów, ale ani jednego katolika."

Matka z bólem o tym mówiła twierdząc, że my, katolicy, mniej mamy zapału i gorliwości apostolskiej niż tamci, że już najwyższy czas, by się zabrać do ofiarnej pracy na polu religijnym.

A jednak byli też wśród duchowieństwa katolickiego ludzie, którzy umieli swoim wpływem, a zwłaszcza przykładem życia, pociągać do Boga. Do takich należał ks. Jan Zieja.

Warto przytoczyć kilka wypowiedzi sióstr:

"Wszyscy ludzie, z panem kierownikiem Adamskim na czele, proszą tu księdza Zieję. Mówią, że tak mądrego kapłana nie spotkali jeszcze w życiu i darzą go wyjątkową sympatią. Wiele może taki ksiądz zdziałać."

"Ks. Zieją przyjedzie do nas na cztery dni. 5 marca będzie miał rekolekcje dla ludu, dla parafian katolików w Ostrowiu, gdyż tu tworzy się parafia. Bardzo chętnie przychodzą też prawosławni na ks. Ziei konferencje. A batiuszka z Ostrowia wprost ubóstwia ks. Zieję, na jego przyjazd każe robić generalne porządki w mieszkaniu u siebie. Jak wychodzi z domu, to każe matuszce pilnować, by jak ks. Zieja przyjedzie, zaraz go powiadomić. Wre w całym Ostrowiu w okolicznych wioskach, wszystko się ma ku katolicyzmowi, a diabeł się wścieka i nienawidzi księdza, bo to jest taki prawdziwy siewca Boży."

Ksiądz Zieja był poprzednio proboszczem w Łohiszynie, pracował też w Pińsku, potem został mianowany kapelanem sióstr w Mołodowie, skąd objeżdżał inne urszulańskie placówki na Polesiu. W swych poglądach na metody pracy apostolskiej nie różnił się od matki Ledóchowkiej. Obojgu nie chodziło o gwałtowne „nawracanie” przez wywieranie nacisku, przez propagandę, gdyż to może dać chwilowe efekty, jednakże ani prawdziwe, ani trwałe. Ks. Zieja nie patrzył, jakiego kto jest wyznania, lecz chciał urabiać umysły i serca na przyjęcie nauki Chrystusowej, gdyż tak naprawdę zarówno katolicy, jak i prawosławni byli nieomal poganami. Gdy ks. Zieja widział, że ludzie stoją i rozmawiają pod cerkwią, a nie uczestniczą w nabożeństwie, zachęcał ich, by jednak wypełnili obowiązek wynikający z przynależności do wiary chrześcijańskiej.


S. Józefa Ledóchowska. "Życie i działalność Julii Urszuli Ledóchowskiej". Pallotinum 1975. Dodruk - Warszawa 1998

Koszalin 2005 |www.zieja.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek