Strona główna
  Życiorys

  Pisma ks. Ziei
  Relacje
  Artykuły
  Wydarzenia
  Kwartalnik
  Kontakt >>>
  


  


  

Prosta, sosnowa trumna

Zmarł ksiądz Jan Zieja (1 III 1897 - 19 X 1991) - nestor polskich kapłanów. Na prostej, sosnowej trumnie - wystawionej w warszawskim kościele sióstr wizytek - czarny biret, fioletowa stuła, białe goździki i mszał. Wokół trumny kopiec wieńców i kłębiący się tłum przyjaciół: księża diecezji drohiczyńskiej (dawnej pińskiej, z której Zmarły pochodził) i warszawskiej, w której przez wiele lat był duszpasterzem, siostry urszulanki z Wiślanej, u których mieszkał przez ostatnie trzydzieści lat, oraz siostry franciszkanki z podwarszawskich Lasek, z którymi był związany od 1925 roku. Za kratą zaś, z prawej strony ołtarza, siostry wizytki, u których ksiądz Zieja był przed laty kapelanem, odmawiają wraz z wiernymi różaniec. Modlitwę prowadzą żołnierze Armii Krajowej. Oczekiwanie na Mszę świętą wypełnia miarowy szept: "Zdrowaś Mario..."

Poczty sztandarowe - baczność! Kompania honorowa - baczność!...

W prezbiterium ukląkł prezydent Rzeczypospolitej Lech Wałęsa. Mszy świętej przewodzi Prymas Polski kard. Józef Glemp wraz z biskupami - Sławojem Głódziem i Władysławem Jędruszukiem.

Po liturgii Słowa nie ma przemówień, bo taka była wola Zmarłego: Proszę, by podczas Mszy św. pogrzebowej... (była) tylko sama modlitwa za mnie i o pokój między narodami całego świata, a szczególnie o jedność braterską Polaków, Litwinów, Białorusinów i Ukraińców oraz za zbawienie wszystkich ludzi.

W homilii ks. Jerzy Chowańczak, kreśląc obraz polskiego duchowieństwa, mówi między innymi, iż odszedł świadek wielu epok; świadek niewoli narodu, jego zmagań najpierw z zaborcą, potem z okupantem. Świadek, którego nie złamały burze historii, nie ugiął się przed ideologią chwilowo rządzących krajem. Był jak drzewo zasadzone nad życiodajną wodą. Zachował wewnętrzną wolność, wielki dar prawdy...

Był świadkiem, który nie zwątpił w zwycięstwo dobra nad złem, nie zwątpił w prawdę o Pańskim Zmartwychwstaniu. Był wierny Ewangelii zawsze, wbrew wszystkim tym, którzy "ulegli naciskom mody albo, niestety, przemocy"... Był wierny Ewangelii do końca....

Kondukt pogrzebowy na cmentarz w Laskach prowadził biskup drohiczyński Władysław Jędruszek wraz z warszawskim biskupem pomocniczym Kazimierzem Romaniukiem.

Doczesne szczątki świątobliwego kapłana spoczęły w grobie obok Jego matki.

We wstępie do "Życia religijnego" (przedrukowanym na pocztówce z podobizną Zmarłego, którą otrzymałem przed Mszą Św.) ksiądz Zieja pisał:

Imię moje CZŁOWIEK. Nie jestem na ziemi sam. Podobnych do mnie - są miliony. Jestem jednym z wielkiej rodziny, której na imię ludzkość. Z ludzkością łączę się przez swą rodzinę i przez swój NARÓD.
(...)
Kocham swój naród. KOCHAM POLSKĘ.
I dokądkolwiek losy mnie poniosą, zawsze i wszędzie, będę o niej pamiętał i dla niej pracował.
JESTEM POLAKIEM.
I ja, i moja rodzina, i cały nasz lud, i cała ludzkość należymy do Boga; jesteśmy drobniuchną cząsteczką wielkiego Bożego Królestwa, które od wieków powoli staje się wśród ludzi; "Królestwo prawdy i życia. Królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju".
Królestwo to założył na ziemi JEZUS CHRYSTUS.
JESTEM JEGO WYZNAWCĄ.
Przez przyjęcie chrztu świętego stałem się członkiem ŚWIĘTEGO, POWSZECHNEGO KOŚCIOŁA CHRYSTUSOWEGO.

(tap)


(tap) "Pożegnanie księdza Jana Zieji". Przegląd Katolicki 24/1991

Koszalin 2005 |www.zieja.ovh.org | Emilia Rogowska | Webmaster: Przemek